Śmierć z zerem na koncie

Śmierć z zerem na koncie

W 223. odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców opowiem o sensie zarabiania pieniędzy i miejscu, w którym kończy się ta droga. Ile jeszcze musisz kupić sobie kawalerek na wynajem, żebyś wreszcie czuł spokój?

Śmierć zerem na koncie to tytuł książki Billa Perkinsa. Już sam tytuł tłumaczy, co jest w książce. Dzisiaj chwyciłem tę książkę i znów mnie olśniło, dlatego postanowiłem poruszyć ten temat, bo mam pewne przemyślenia i wnioski po zabezpieczaniu się finansowo.

Refleksje na temat sensu życia i zarabiania

Pamiętam, jak jeszcze pracowałem w szkole jako pedagog. Siedziałem wtedy w pokoju z panią psycholog i rozmawialiśmy o różnych sprawach. W pewnym momencie powiedziałem, że oprócz pracy w szkole mam jeszcze własną firmę, prowadzę szkolenia, a w weekendy gram na weselach – w sumie miałem cztery prace. Spojrzała na mnie i zapytała: OK, ale kiedy masz czas na życie? 

To nie był nokaut, który zmusił mnie do natychmiastowej refleksji, ale to pytanie utkwiło mi w głowie i zostało ze mną na lata. Może dlatego, że jeśli wpadniesz w wir ciągłego zarabiania i nie potrafisz się zatrzymać, by zastanowić się, o co w tym wszystkim chodzi, możesz spędzić całe życie, goniąc za króliczkiem, którego wcale nie potrzebujesz.

Właśnie na tym polega idea „śmierci z zerem na koncie” – musimy sobie uświadomić, że po naszej śmierci pieniądze tracą dla nas jakiekolwiek znaczenie. A jednak wciąż odkładamy życie na później – piękne chwile, radość, czas dla siebie – wszystko po to, by więcej zarobić. Ale po co? Żeby być finansowo wolnym? Tylko czy to naprawdę jest wolność?

Dylemat wolności finansowej

Ile tak naprawdę trzeba mieć pieniędzy, żeby być wolnym finansowo? Nie wiem, ale chcę kupić kolejną nieruchomość, zainwestować pieniądze, żeby pracowały na mnie, wziąć kredyty. Jeśli zadasz pytanie: „Po co?”, odpowiedź często brzmi: „Żeby zabezpieczyć się na emeryturę”. 

Ile dokładnie potrzeba na emeryturze? Większość osób tego nie wie. Dopiero gdy zdrowie zaczyna szwankować albo pojawia się zmęczenie ciągłym gonieniem za bezpieczeństwem finansowym, pojawia się refleksja. Wtedy okazuje się, że przez 10, 20 lat życia skupialiśmy się na gromadzeniu pieniędzy, zamiast czerpać z życia to, co najprzyjemniejsze. Ostatecznie często zabezpieczamy się ponad stan, a w rzeczywistości nie potrzebujemy aż tak wiele.

W książce Śmierć z zerem na koncie, dostępnej u Marcina Osmana, autor przedstawia specjalne kalkulatory, które pozwalają oszacować długość życia. Oczywiście są to wartości orientacyjne, ale i tak mogą budzić niepokój. Większość ludzi nie chce znać tej informacji – oszukujemy się, że będziemy żyć bardzo długo.

Wczoraj sprawdziłem swój wiek biologiczny na urządzeniu monitorującym zdrowie. Okazało się, że mam o siedem lat mniej, niż wskazuje metryka. Skoro mam 48 lat, biologicznie wychodzi około 41. Mogę więc oszacować swoją długość życia, ale patrząc na swoje doświadczenia – lata pracy na etacie w szkole, dochody pasywne, które już teraz zapewniają mi solidne zabezpieczenie – wiem, że w wieku 65 lat będę miał emeryturę, a dodatkowych pieniędzy wcale nie potrzebuję.

Praca jako element życia

Oczywiście wykorzystuję swój potencjał, swój czas i kocham to, co robię, ale ważne jest, aby praca była świadomym wyborem. Możesz pracować 20 godzin dziennie albo tylko 3 – to zależy od Ciebie. Ja sam po latach, po zarobieniu pewnej kwoty, zrozumiałem, że praca jest niezwykle istotnym elementem, który nadaje sens odpoczynkowi.

Jeśli marzysz o podróżowaniu, to samo podróżowanie w końcu Ci się znudzi i zmęczy. Jednak podróżowanie jako nagroda za pracę smakuje zupełnie inaczej. Pracujesz, dajesz z siebie wszystko, tworzysz wartość, ale jednocześnie masz czas, by podróżować, pójść na kawę, przeczytać książkę i cieszyć się spokojem, wiedząc, że Twoje finanse są zabezpieczone. To jest właśnie klucz – osiągnięcie balansu między pracą a życiem.

Ludzie często wpadają w kołowrotek pracy – czy to w korporacji, czy we własnej firmie – generując coraz więcej pieniędzy i tłumacząc sobie, że robią to dla zabezpieczenia siebie, rodziny czy przyszłych pokoleń. Po śmierci nie będzie to miało żadnego znaczenia, a mimo to wielu nie potrafi się zatrzymać.

To uzależnienie od dopaminy połączonej z kortyzolem. Jeśli prowadzisz firmę, codziennie gasisz pożary, czujesz się niezastąpiony, żyjesz w ciągłym rollercoasterze. To jak sport ekstremalny, od którego łatwo się uzależnić. W efekcie tracisz smak życia, bo nieustannie funkcjonujesz w stresie, ciągle czegoś Ci brakuje, popadasz w kolejne problemy finansowe i zadłużasz się, kupując nowe nieruchomości.

Pamiętam sytuację na katamaranie, gdy ktoś doradza innym: Teraz będzie boom na nieruchomościach, biorę kredyty pod korek, kupuję mieszkania – to da mi szczęście”. Ale czy rzeczywiście? Nadmierne zadłużenie nie sprawi, że życie stanie się piękniejsze – wręcz przeciwnie, to tylko kolejny czynnik stresogenny.

Czy życie ma polegać na kolekcjonowaniu pieniędzy i dóbr materialnych? Czy raczej na doświadczaniu radości, chwili spokoju i prawdziwego smaku życia? Doszedłem do tych wniosków na własnej drodze. Byłem w miejscu, gdzie miałem cztery prace, kręciłem się w kółko i mimo ogromnego wysiłku nie osiągałem stabilizacji finansowej. Czasami wydawało mi się, że nie da się z tego wyjść. Ale okazało się, że to możliwe – konsekwentna praca przyniosła efekty. Po wielu poszukiwaniach i próbach zrozumiałem, że kluczem jest harmonia. Równowaga między pracą a czasem dla siebie, mądre zarządzanie finansami, dzielenie się pieniędzmi z innymi – to wszystko składa się na prawdziwą wolność.

Harmonia między pracą a życiem osobistym

Można połączyć te dwie rzeczy – dobrze zarabiać, mieć dużo pieniędzy, a jednocześnie mieć czas na robienie tego, co sprawia przyjemność i daje smak życia. Osoby uzależnione od kortyzolowo-dopaminowego haju, od ciągłego funkcjonowania na najwyższych obrotach, często mają tylko jeden cel – zarobić jeszcze więcej. Są jak wyjałowiona ziemia – nie znajdują radości w niczym poza zarabianiem pieniędzy i intensywną pracą w stresie. Jeśli się nie obudzą, nigdy nie zrozumieją, jaki jest prawdziwy sens zarabiania. Wciąż będą sobie wmawiać, że potrzebują kolejnego mieszkania, kolejnego miliona, kolejnych inwestycji – wszystko po to, by „zabezpieczyć się na przyszłość”.

Często są to inteligentni ludzie, którzy wydają się mieć wszystko poukładane w głowie. A jednak nie potrafią usiąść i uświadomić sobie, że nie będą żyli wiecznie. W końcu nadejdzie śmierć, a wszystkie wyrzeczenia – rezygnacja z radości życia, czasu spędzonego z rodziną, pasji czy hobby – staną się bez znaczenia. Odkładali ogromne sumy pieniędzy, by zabezpieczyć siebie, później innych, ale kiedy odejdą, te pieniądze nie będą miały dla nich żadnej wartości.

Wystarczyłoby znaleźć równowagę. Jeśli ktoś już ma wystarczające pasywne dochody na godziwą emeryturę, może nadal pracować, ale nie kosztem całego swojego życia. Tak to widzę – praca daje mi radość, ale nie jest moim jedynym źródłem szczęścia. Kocham dzielić się wiedzą, nagrywać podcasty, prowadzić webinary, tworzyć filmy na YouTube, pisać książki. To mnie cieszy. Ale cieszy mnie też odpoczynek. Uwielbiam patrzeć na piękne morze tutaj w Hiszpanii, spacerować z żoną i córką, pić kawę i rozmawiać. Lubię grać w planszówki z rodziną, uczyć się nowych utworów na gitarze, czytać książki i komiksy. Mam radość z nauki hiszpańskiego, z ćwiczeń na crossficie. To wszystko nie przynosi mi pieniędzy, ale daje mi prawdziwą radość i sens życia. Tymczasem wiele osób spędza życie na gonitwie, tracąc to, co w nim najcenniejsze.

Prawdziwe źródła radości w życiu

Psychika. Głowa nastawiona wyłącznie na mnożenie pieniędzy. Ludzie, którzy boją się prawdy o sobie – że poza pieniędzmi nie mają w życiu nic. Mają tylko pustkę. Nie potrafią znaleźć czynności, umiejętności ani momentów, które dawałyby im prawdziwą radość.

Gdybym spotkał wiele z tych osób, które chcą, by wszyscy uważali je za ludzi sukcesu – bo mają pieniądze, piękne domy, luksusowe samochody – i zadał im proste pytanie: „Co daje Ci w życiu radość?”, prawdopodobnie nie potrafiliby odpowiedzieć. Kupują kolejny dom z jeszcze lepszym widokiem, kolejny taras, kolejny samochód… ale nie mają czasu się tym cieszyć. Bo ten samochód służy tylko do dojazdu do biura, w którym zamykają się na cały dzień.

Pamiętam historię jednego mentora, już nieżyjącego. Był właścicielem potężnej firmy programistycznej w Polsce. Nie będę podawał nazwisk, ale jego słowa utkwiły mi w pamięci. Napisał w swojej książce, że jego największym komfortem było to, że miał szofera i luksusowe auto. Starszy, doświadczony człowiek, mówił, że cenił te krótkie chwile, kiedy mógł usiąść w samochodzie i przejrzeć internet na telefonie w drodze do biura. To była jego „dywidenda z życia” – moment, w którym miał odrobinę czasu dla siebie. Poza tym ciągle pracował. Dziś już go nie ma. Zostawił ogromny majątek, którego nawet nie zdążył wykorzystać, bo przez całe życie jedynie go pomnażał.

Lęk przed zatrzymaniem się często wynika z wcześniejszego doświadczenia biedy. Ludzie, którzy kiedyś nie mieli pieniędzy, wpadają w pułapkę wiecznej gonitwy. Nie potrafią się zatrzymać, ciągle kręcą się w tym samym kole i nakręcają do kolejnych celów, kolejnych zarobków… aż w końcu nie zostaje im nic poza stresem i zmęczeniem.

Moje życie na przykładzie mentora

Na początku miałem dokładnie to samo. Moja motywacja opierała się na tym, żeby uniknąć sytuacji, w której zabrakłoby mi pieniędzy. Bałem się, że coś się popsuje, na przykład samochód, a nie będę miał skąd wziąć na to pieniędzy. Wtedy pomyślałem, że jeśli odłożę określoną sumę, poczuję spokój. Udało mi się odłożyć, ale potem uznałem, że muszę jeszcze więcej. I tak wpadłem w koło strachu, że coś może się stać z tymi pieniędzmi.

Z czasem zrozumiałem, że problem nie tkwi w ilości pieniędzy, ale w moim nastawieniu i w tym, co nazywam traumą w głowie. Musiałem to przepracować i wyczyścić umysł. Pieniądze same w sobie nie są problemem. To, jak reagujemy na lęk i strach, jest kluczowe. Człowiek zawsze będzie dbał o swoje życie, o to, żeby wystarczyło mu na wszystko. Jednak jeśli spojrzymy na liczby – na przykład obliczymy to na spokojnie w Excelu, uwzględniając posiadane środki, pasywny dochód czy emeryturę – zyskamy odwagę, by spojrzeć na przyszłość bez lęku.

Średnia długość życia mężczyzny w Polsce to około 75 lat. W wieku 65 lat masz już swoje zabezpieczenie emerytalne. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że emerytury nie będzie, ale ja się tym nie martwię, ponieważ mam inne zabezpieczenia. A nawet jeśli emerytura by nie istniała, to wtedy wszyscy będziemy mieli podobne problemy. Dlatego warto pomyśleć o planowaniu i odpowiednim zabezpieczeniu na przyszłość.

Wpływ pieniędzy na szczęście

Zastanówmy się nad tym, czy pieniądze naprawdę dają szczęście. Można być niezwykle bogatym, a jednocześnie bardzo nieszczęśliwym, albo mieć wystarczającą ilość pieniędzy i być szczęśliwym, bo potrafi się korzystać z życia, zna się jego smak i wie, co naprawdę daje radość. Ja również długo nad tym pracowałem – to nie jest coś, co przychodzi z dnia na dzień. Kluczem jest znalezienie tego, co naprawdę sprawia, że czujesz się szczęśliwy.

Wiele osób ucieka w alkohol, bo nie potrafi znaleźć niczego, co dałoby im prawdziwą radość. Alkohol staje się protezą, środkiem, który ma odłączyć ich od stresu i problemów. Tego typu osoby często pracują ciężko, wracają do domu zmęczone i sięgają po whisky, przekonując siebie, że to im daje szczęście. Jednak to nie jest szczęście. To jedynie maskowanie problemów, które wcale ich nie rozwiązują. Taka „proteza szczęścia” to w rzeczywistości choroba – ona zamula umysł.

Osoba, która znajduje się w takim stanie, musi wykonać ogromną pracę nad sobą. Musi zatrzymać się, usiąść na chwilę i zadać sobie trudne pytanie: Co naprawdę daje mi radość? To nie jest łatwe pytanie. Często, gdy oddzielisz się od ciągłego stresu i adrenaliny, które towarzyszą codziennej pracy, pojawia się pustka, bo przez długi czas nie zastanawiałeś się nad tym, co daje ci prawdziwą satysfakcję.

Często neurotycznie gromadzimy pieniądze, tak samo jak niektórzy gromadzą rzeczy, które później zalegają w domu. I tak jak uzależnione osoby gromadzą butelki, tak inni uzależniają się od gromadzenia pieniędzy. Zamiast jednak szukać spełnienia w tym, powinniśmy się zastanowić, co tak naprawdę daje nam radość. To może być coś prostego, jak pasja do gotowania czy robienia sushi, tak jak w przypadku osoby, która prowadzi restaurację. Dla niej robienie sushi daje prawdziwą radość, a pieniądze są tylko efektem ubocznym tego, co kocha robić.

Obniżanie oczekiwań dla prawdziwej radości

Kolejną ważną rzeczą jest to, że możesz być osobą, która ma wystarczającą ilość pieniędzy, po prostu obniżając swoje oczekiwania, zmieniając swoje standardy, ale nie w taki sposób, że będziesz czuł z tego powodu dyskomfort. Czasami słyszę od innych ludzi, że to nie jest ich standard, że nie będą obniżać swoich wymagań. Zadałem sobie pytanie, czy dla mnie osobiście ma jakiekolwiek znaczenie, czy mam meble warte sto tysięcy euro, czy meble za 50 euro. Odpowiedź jest prosta – nie ma to dla mnie żadnej różnicy. 

To samo dotyczy różnych rzeczy, których niektórzy ludzie wcale nie chcą się pozbywać. Na przykład, kiedy czytam w książkach o tym, jak ktoś mówi, że nie będzie jadł kurczaka, bo on tylko je wołowinę, to zastanawiam się, dlaczego nie mógłby cieszyć się zarówno kurczakiem, jak i wołowiną. Radość z jedzenia, dla mnie, nie zależy od tego, czy to jest jedno, czy drugie. 

To jest właśnie problem w mentalności wielu osób – myślą, że przedmioty, które posiadają, będą nadawały sens i smak ich życiu. Wchodzą w ten niekończący się wyścig, gromadząc coraz większe domy, droższe samochody, a wszystko to tylko po to, by poczuć ten chwilowy dopaminowy zastrzyk. Kupują, bo „muszą”, bo myślą, że to im da szczęście. Właściwie bez zastanowienia się, czy inwestowanie w kolejne rzeczy, zwłaszcza na kredyt, nie spowoduje, że ich życie stanie się niekontrolowane i pozbawione sensu. 

Kupowanie przedmiotów może sprawiać chwilową radość, ale bez momentu refleksji, łatwo się zatracić w tym wyścigu i zapomnieć o tym, co naprawdę ma znaczenie. Przedmioty nie dadzą nam prawdziwego poczucia spełnienia. To, co się liczy, to umiejętność odnalezienia radości w codziennych chwilach, w prostych rzeczach.

Neurotyczne zbieranie dóbr materialnych

To są bardzo ważne pytania, które warto sobie zadać: 

  • Czy tak naprawdę mam pomysł na życie? 
  • Czy jedynym sposobem na funkcjonowanie jest ciągłe gonienie za czymś, nie zastanawiając się, czego naprawdę chcę? 

Często życie pędzi tak szybko, że nie mamy czasu na refleksję. Tu nie chodzi o brak czasu – tu chodzi o to, że ciągle się spieszymy, unikamy zatrzymania, by spojrzeć w głąb siebie. Warto poświęcić chwilę, by zastanowić się, co naprawdę sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Zrób sobie listę rzeczy, które dają Ci radość. Dla mnie na przykład to: granie na gitarze, granie na handpanie, nagrywanie podcastów, pokazywanie ludziom fajnych miejsc, spacery po plaży, pójście na trening, uczenie się hiszpańskiego, czytanie książek, uczenie się nowych rzeczy, tworzenie oprogramowania – to są te małe rzeczy, które naprawdę dają mi satysfakcję. Co ciekawe, nie potrzebuję do nich wielkich pieniędzy. I to jest pewien paradoks: możemy umrzeć mając ogromne ilości pieniędzy, ale jeśli nigdy nie znajdziemy czasu, by cieszyć się z tych drobnych przyjemności, to co tak naprawdę zyskaliśmy?

Często słyszymy, że trzeba zabezpieczyć rodzinę, zwłaszcza dzieci. Jednak warto zadać sobie pytanie: Czy zabezpieczanie ich nie jest czasem formą kalectwa? Pamiętam, jak zaczynałem dorosłe życie, wynajmując kawalerkę. Wtedy miałem sygnały, że ktoś w mojej rodzinie kupił mieszkanie za 300 tysięcy, a ja musiałem radzić sobie sam. Czułem się gorszy, myśląc, że ktoś miał łatwiej. Z biegiem lat jednak zrozumiałem, że to była najpiękniejsza lekcja, jaką mogłem otrzymać. To, że musiałem walczyć o swoją niezależność, sprawiło, że miałem motywację do działania. Rodzice wspierali mnie w czasie studiów, ale to, że nie dostałem gotowego rozwiązania, nauczyło mnie szacunku do pracy i pieniędzy.

To jest naprawdę istotne, bo jeżeli ktoś dostaje wszystko na tacy, rzadko kiedy docenia to tak jak ktoś, kto musiał na to ciężko zapracować. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką wartość mają te trudniejsze lekcje życia, które kształtują naszą siłę i motywację. Zabezpieczanie swojej rodziny w ten sposób, by zawsze miała wszystko podane na tacy, może pozbawić ją siły do samodzielnego działania. Czasem to właśnie brak natychmiastowej pomocy może stać się najlepszym prezentem.

Śmierć z zerem na koncie jako filozofia życia

To bardzo ważne, żebyś zdał sobie sprawę, że życie to nie tylko ciągłe gromadzenie. Ta idea śmierci z zerem na koncie, choć może na pierwszy rzut oka brzmieć pesymistycznie, jest właściwie przypomnieniem o tym, żebyśmy nie spędzali całego życia w pogoni za czymś, co może już nie być nam potrzebne. Żeby nie zapomnieć o tym, co naprawdę ma wartość w naszym życiu. 

Chodzi o to, żeby umieć połączyć budowanie majątku z dbaniem o swoje szczęście i życie. To nie musi być albo-albo. Można zarabiać pieniądze i jednocześnie cieszyć się życiem. Ważne jest, żeby wiedzieć, czego się chce, umieć odpoczywać, przestać gonić za czymś, co tak naprawdę nie przynosi nam radości. Nasz mózg zawsze będzie chciał więcej – więcej kawalerek, więcej pieniędzy, więcej osiągnięć – ale pytanie, czy to naprawdę sprawi, że będziemy szczęśliwi. 

Gdy się na to spojrzy z dystansem, łatwiej zauważyć, że to, co już mamy, może być wystarczające. Czasami odpowiedzią na tę chciwość i ciągłe dążenie do więcej, jest po prostu umiejętność zatrzymania się i docenienia tego, co mamy. Wtedy okazuje się, że nie musimy już tak intensywnie gonić, bo życie to nie tylko kolejne inwestycje, lecz także małe chwile, które sprawiają, że czujemy się pełni. 

Dlatego warto zatrzymać się i zapytać: co w życiu daje mi radość? Być może wystarczy mniej, niż się wydaje.


Kolejne, ciekawe artykuły

Zostaw komentarz

Twój komentarz

Twoje imię
Adres strony (opcjonalnie)