Często pytacie mnie: Mirku, jak ty budujesz swoją dyscyplinę? Dlatego wypisałem siedem technik, które mi w tym pomagają i dzięki którym udało mi się zbudować tę dyscyplinę. Wiele z nich stosuję od lat, systematycznie. W czasach, gdy wielu ludzi ma trudność z koncentracją nawet przez 2–3 minuty, wierzę, że ta wiedza może być naprawdę pomocna.
Przygotowałem też dla ciebie mój newsletter. Jeśli chcesz otrzymywać na maila rozszerzone informacje na temat produktywności, mentalności i dyscypliny, to link do zapisu znajdziesz w pierwszym komentarzu pod tym podcastem.
Skuteczna motywacja: Stwórz sobie warunki, w których musisz działać
Pierwsza, bardzo ważna rzecz to stworzenie sobie warunków, które nie pozostawiają ci opcji B. Jeśli zastosujesz takie podejście – czyli wiesz, że nie masz wyjścia – to zauważysz, że nie potrzebujesz już żadnych dodatkowych technik. Oczywiście, możesz próbować negocjować ze swoim mózgiem: może zrobię to później, dzisiaj źle się czuję – ale jeśli masz konkretny deadline, jeśli wziąłeś na siebie odpowiedzialność, to nawet jeśli pojawią się takie halucynacje w głowie, to one nic nie zmienią. Bo w danym momencie po prostu musisz zrobić to, co trzeba.
Jeżeli zadeklarowałem, że codziennie piszę takie podsumowania albo że biegałem przez około 300 dni, to ludzie to widzą. Publicznie to pokazuję i dodaję kolejne dni. Mogę mieć gorszy dzień, mogę nie mieć ochoty pisać tych podsumowań czy wyciągać wniosków, ale i tak wiem, że oprócz mnie samego, patrzą na mnie też inni. Oczywiście można dać ciała, ale jeśli inni patrzą, a ty coś publicznie zadeklarowałeś, to bardzo trudno się z tego wycofać. Dlatego taka deklaracja czy stworzenie sobie warunków nienegocjowalnych, sytuacji bez wyjścia – sprawia, że nie masz jak tego obejść.
Na przykład u mnie taką metodą jest to, że kiedy planujemy nową kampanię albo nagrywamy nowy kurs, to zaczynam od ustalenia terminu pierwszego webinaru. Nie zaczynam od nagrywania kursu – najpierw wyznaczam datę webinaru. Zazwyczaj są to soboty. Teraz, na przykład, startujemy 12 lipca z nową serią webinarów o trikach na iPhone’ach – to będą tutoriale dotyczące wideo i zdjęć. Już zainwestowaliśmy w to sporo energii: ja nagrałem rolki, ludzie zaczęli się zapisywać, około tysiąc osób już czeka.
W tej sytuacji nie mogę po prostu w sobotę stwierdzić, że mam gorszy dzień i że mi się nie chce. Nie mam już wyjścia – zaangażowałem te osoby. Często też inwestujemy pieniądze, budujemy listę mailingową, wydajemy na to np. 50 tysięcy złotych. Nie mogę sobie pozwolić na to, by zburzyć swoją dyscyplinę i odwołać webinar – zbyt wiele osób czeka, zbyt wiele zasobów już zostało zaangażowanych. Im częściej tworzę sobie takie sytuacje bez wyjścia, tym szybciej robię progres i większe postępy.
Jeżeli ustalasz sobie, że zajmę się tym kiedyś, założę firmę, ale może w przyszłym roku, albo kiedyś zacznę chodzić na siłownię, to najczęściej nic z tego nie wychodzi. Ale gdy kupisz już karnet, umówisz się ze znajomymi, opłacisz drogiego trenera, a do tego jeszcze opowiesz o tym na Instagramie, to motywacja nie jest ci już potrzebna. Bo ta sytuacja sama w sobie nie zostawia ci wyjścia.
Napisałem sobie taką notatkę: codzienna, systematyczna praca prowadzi do tego, że po 48 latach życia zrozumiałem jedną bardzo ważną rzecz – czasami przez 30, 40, a nawet 50 lat przygotowujesz się do jednego dnia, tygodnia, może miesiąca, który zmieni wszystko w Twoim życiu. Mówię to np. w kontekście pisania na LinkedInie czy nagrywania tego podcastu. Kiedy publikuję kolejne odcinki, czasami dostaję feedback – ktoś napisze, że mu pomogłem, że to działa, że tego potrzebował. Bywa, że jednego dnia dostanę trzy wartościowe wiadomości, a potem przez miesiąc wszyscy mają to gdzieś. Są wyświetlenia, kilka komentarzy, ale tak naprawdę nie wiem, czy to faktycznie działa na ludzi. Mimo to nagrywam dalej, bo mam świadomość, że może przyjść ten jeden dzień, np. jesienią, kiedy 20 osób napisze: Świetny podcast. Podzielę się z innymi. I to może coś wywołać.
Jestem w stanie czekać latami, robiąc jedną prostą rzecz w kółko, bo wiem, że ten jeden tydzień może całkowicie zmienić moją sytuację życiową czy finansową. Tak samo było z webinarami, kursami, zarabianiem na wiedzy – to były 2, może 3 lata ciężkiej pracy, i nagle można było ustawić się na całe życie. Później może się taka szansa jeszcze raz powtórzy. Jeżeli jesteś w grze, to jesteś przygotowany na ten moment, kiedy twoja praca się skanalizuje. Ale może być też tak, że to nigdy nie nastąpi.
Dlatego ta dyscyplina jest po to, żebyś był przygotowany. W biznesie potrzebujesz jej po to, żeby być gotowym na tę jedną szansę, która może zmienić twoje życie. Kiedyś usłyszałem taki tekst: Jeden pomysł wystarczy, żebyś został multimilionerem, ale musisz przygotowany na zrealizowanie go. A na to czasem pracujesz 50 lat.
Jak zbudować dyscyplinę w świecie pełnym rozpraszaczy i FOMO?
Następna kwestia to zrozumienie, czym jest FOMO. FOMO to skrót od Fear of Missing Out, czyli lęk przed tym, że coś nas ominie. Jest to jedno z największych zabójców dyscypliny. Według różnych badań przeciętny amerykański pracownik sięga po telefon, odbiera powiadomienia albo SMS-y średnio co 2–3 minuty. Jak więc ma wyglądać twoja dyscyplina? Jak masz coś zrobić, jeżeli co 2-3 minuty zaglądasz do telefonu, dostajesz powiadomienia? Jak masz zbudować swoją dyscyplinę?
Dyscyplina to nie tylko wypracowany rytm, ale też silna wola – czyli robię to, co mam zrobić, nawet jeśli mi się nie chce. A jeśli co 2–3 minuty musisz walczyć mentalnie, czy zajrzeć do tego telefonu, czy też nie, to pomyśl sobie, jak już jesteś zmęczony w połowie dnia. Decyzja: wezmę telefon czy nie wezmę, zareaguję, wejdę na Instagram czy nie – to jest dokładnie ten sam rodzaj decyzji, co: pójdę na siłownię czy nie pójdę, zacznę pisać tę moją książkę czy nie zacznę, napiszę dziś dwie strony czy jednak nie. Potrzebujesz tego samego paliwa mentalnego.
Twoja silna wola jest w stanie się zmęczyć tak samo, jak mięsień. Dlatego jeżeli podejmujesz mikrodecyzje, które cię wyczerpują, to jak później masz podjąć poważną decyzję, np. związaną z twoim zdrowiem? Twój mental nie daje rady, poddaje się, jesteś zbyt zmęczony, żeby się tego podjąć.
Kiedy prowadzę webinar, nie jestem w stanie zaglądać do telefonu. Tak samo pływając w morzu, nie jestem w stanie zabrać ze sobą telefonu. Więc to jest właśnie stworzenie sobie tych warunków, które nie mają żadnych negocjacji.
Nie jesteś w stanie zbudować coś bardzo silnego i głębokiego, jeżeli ciągle ci coś przerywa. Jeżeli siadasz do napisania książki i masz obok telefon, to w którymś mijają 2-3 minuty i twój mózg czuje się zagrożony. Piszę książkę, robię coś ważnego, ale gdzieś indziej już ktoś nagrał jakąś super rolkę, może ktoś wpadł na pomysł, który mnie ominie. Może coś wymyślono na świecie, a ja nie mam tych informacji. Może jest wojna, a ja tutaj siedzę i piszę książkę. Takie myślenie będzie cię wyrywało z pracy głębokiej.
Cała zabawa polega na tym, żeby wypracować dyscyplinę, z której coś wynika. Na przykład moją dyscypliną jest codzienne czytanie i pisanie przez godzinę moich książek. Nie jest ważna ilość stron. Chodzi o tę godzinę poświęconą na jedną czynność. Zostawiam telefon w innym pokoju po to, żeby mnie nic nie kusiło. To jest też stworzenie sobie tych nienegocjowalnych warunków, żeby pokonać FOMO.
Musisz zrozumieć, że stajesz się rozdrażniony i nie czujesz się bezpiecznie, wykonując pracę głęboką, dlatego że myślisz, że nie sprawdzając social mediów, omija cię coś w twoim życiu. A zrobisz największe rzeczy w swoim życiu, które będą wynikały z dyscypliny. Bo dyscyplina jest po coś. Dyscyplina ma ci przynosić jakiś efekt, np. większe dochody, wolność finansową, piękniejsze ciało, zdrowsze ciało.
Nie chodzi o dyscyplinę dla samej dyscypliny. Musisz wejść w pracę głęboką, żeby np. napisać książkę. Musisz wejść w pracę głęboką, żeby wykonać coś dla klienta. Musisz wejść w pracę głęboką, żeby stworzyć jakąś wizję, strategię swojej firmy. Dyscyplina jest narzędziem, które buduje świetne efekty. To nie jest mielenie tematu i bycie zdyscyplinowanym tylko dlatego, że i tak nie będę miał żadnych efektów. Coś musi wynikać z tej dyscypliny. Musisz pokonać FOMO, czyli ciągłe zaglądanie do telefonu, żeby robić rzeczy, które wynikają z dyscypliny.
Jak zabawa wpływa na efektywność i motywację?
Kolejna bardzo fajna rzecz, która mi dużo dała, jest to, że wiele rzeczy osiągniesz przez przypadek w dobrej zabawie. Oczywiście twarda dyscyplina, to jest jakiś model, który pomaga mi w byciu takim bohaterem, podziwianym za nią. Ale drugi model jest całkowicie inny, czyli zabawa. Mózg lepiej pracuje, gdy się dobrze bawi, więc zadaj sobie pytanie, czy osiągnięcie pewnej rzeczy, stanu flow, może wynikać z tego, że po prostu dobrze się bawisz?
Mój własny przykład sprzed wielu lat, kiedy siedziałem przy komputerze i komponowałem muzykę, to doskonały przykład stanu przepływu, czyli tzw. flow. Nie wiedziałem wtedy, kiedy mija czas. Siadałem o 20:00, a nagle okazywało się, że jest 5 rano, ptaki już śpiewały, a ja wciąż nagrywałem utwory w tzw. drewutni – miejscu, gdzie mieliśmy próby. To był taki drewniany domek po mojej cioci. Siedziałem tam w ciszy, spokoju i komponowałem muzykę.
Wtedy ten czas się zakrzywiał. Miałem wrażenie, że minęło 20 minut, a w rzeczywistości mijały całe godziny. Jeśli przez wiele godzin robisz coś w skupieniu, np. montujesz kurs, nagrywasz, piszesz książkę, wchodzisz w stan flow. A w takim stanie nie da się przerywać co 2–3 minuty. To nie działa tak, że najpierw jesteś w czymś dobry i dzięki temu osiągasz efekty. Najpierw musisz montować, pisać, nagrywać i być w tym słaby. Ale dzięki temu, że robisz to dłużej i intensywniej niż inni, stajesz się w tym mistrzem. Szukaj nie tylko dyscypliny, ale też stanu flow, czyli dobrej zabawy.
Inny przykład – nauka hiszpańskiego przez przypadek. Przerobiłem mnóstwo repetytoriów, lekcji online, Duolingo i do wszystkiego musiałem się w jakimś stopniu zmuszać. Ale kiedy idę na CrossFit, to mam tam kontakt z żywym hiszpańskim. To jedno z niewielu miejsc poza sklepem, gdzie słyszę prawdziwy język. Nie chodzę tam po to, żeby się uczyć hiszpańskiego, ale ponieważ trenerzy tłumaczą ćwiczenia i ludzie rozmawiają między sobą, to ja po prostu się uczę. Nawet nie wiem kiedy. Z jednej strony zmuszam się do lekcji, pisania, tłumaczeń, ale z drugiej, uczę się przez przypadek nowej umiejętności. Sprzątając mieszkanie, włącz sobie podcast. Dzięki temu przez przypadek nauczysz się pewnych rzeczy.
Jak zacząć działać, gdy mózg mówi „nie”?
Kolejna technika, która bardzo mi pomaga, to: daj się wygadać swojemu mózgowi. Twój mózg ma jedno główne zadanie – chronić twoją baterię. Czyli gdybyś był takim iPhone’em, to cała twoja energia życiowa, siła do działania w danym dniu, to po prostu naładowana bateria. Jeśli się nie wyśpisz, wstajesz już z częściowo rozładowaną baterią. Człowiek wypoczęty to człowiek z baterią na 100%. A mózg ma za zadanie tej baterii nie rozładowywać. Jego celem jest chronić twoją energię, żebyś w razie potrzeby mógł przetrwać.
Mózg jest po to, żebyś przetrwał, a nie po to, żebyś myślał, analizował i realizował cele. Jego głównym zadaniem jest zapewnienie ci przetrwania, przedłużenie gatunku, przekazanie DNA i ochrona tego DNA jak najdłużej. Skoro mózg to wie, będzie cię cały czas nakłaniał do myślenia zamiast działania po to, żebyś nie zużywał energii. Będzie ci mówił, żebyś nie szedł na siłownię, bo tam rozładujesz baterię. Żebyś nie pisał książki, bo jeśli się nie sprzeda, będziesz cierpiał. A podświadomość ma cię chronić właśnie przed bólem i cierpieniem, trochę jak mama. Twój mózg będzie tworzyć różne historie i czarne scenariusze. Około 90% treści, które pojawiają się w naszej głowie, to rzeczy negatywne, często przerażające wizje.
Więc jeśli chcesz działać z dyscypliną, to dam ci przykład. Mam u siebie Dagaz Crossfit. Żeby pójść na trening, musisz wejść w aplikację i zaznaczyć, o której godzinie chcesz być. To nie działa tak, że wchodzisz, kiedy chcesz. Najpierw musisz podjąć decyzję, na którą godzinę się zapisujesz. I to już jest pewna deklaracja. Kiedy siadam i mózg zaczyna gadać: Nie chce ci się, weź się za coś innego, masz zaległości, to wiem, że on nie chce, żebym poszedł trenować. Dokładnie tak samo jest z pisaniem książki. Mózg podpowiada: Zrób coś innego, posprzątaj, zrób sobie kawę. On cię w ten sposób chroni.
Zrozum, że to są tylko halucynacje, daj swojemu mózgowi się wygadać, niech mówi, co chce. Poczuj, gdzie w ciele pojawiają się lęki, które w tobie wywołał, i powiedz sobie później: Okej, wygadałeś się, a potem zaznaczasz w aplikacji, że idziesz na ten trening. Czyli działasz wbrew swojemu mózgowi.
Posłuchaj go, pozwól mu się wygadać, ale potraktuj to, jakbyś miał trochę leniwego kolegę, który ma coś z głową. Niech sobie ględzi. Pamiętaj: twój mózg nie jest tobą. Ludzie często mylą to, co ich mózg mówi, z tym, kim są naprawdę. Ja też w 90% przypadków się łapię na tym, że myślę, że to są moje myśli. A to nieprawda. To mózg myśli w tobie. A skoro potrafisz obserwować swoje myśli, to znaczy, że mózg nie jest tobą.
Możesz nim zarządzać. Więc bierzesz się w garść i robisz to, co masz do zrobienia. Jak ja mam napisać te podsumowania, to je piszę, nawet jeśli mózg nie ma na to ochoty. Posłuchaj go, poczuj, gdzie są te lęki i obawy – i działaj. Działaj zadaniowo, nie emocjonalnie.
Nie zwlekaj i zacznij działać, zanim będzie za późno
Piąta rzecz to taka dość smutna prawda, którą ostatnio sobie uświadomiłem: większość rzeczy w życiu zrobisz za późno. Dlaczego? Bo będziesz zastanawiał się, myślał. Przykład? Mam niszę z iPhone’ami. Nagrałem tam już ponad 3000 filmików, robię to od 4–5 lat. Ale przez cały ten czas nie budowałem listy mailingowej, nie sprawdziłem, czy dałoby się z tego stworzyć kurs o używaniu iPhone’a. Dopiero w tym miesiącu zacząłem budować listę i już prawie tysiąc osób się zapisało. Gdybym zrobił to 3–4 lata temu, miałbym dziś kolejną gałąź biznesu.
To mi uświadomiło, że z wieloma rzeczami zwlekałem i przez to zrobiłem je za późno. Tak samo było z podcastem: kiedyś go nagrywałem, potem przerwałem, znowu zacząłem i dopiero teraz, gdy robię to systematycznie, widzę, że pewnie straciłem 10 lat. Ale takie jest życie, trzeba iść do przodu. Jeśli mogę cię przed czymś ostrzec, to właśnie przed tym: jeśli myślisz, że coś zrobisz za rok, jutro, w lepszym momencie, to bardzo możliwe, że zrobisz to za późno. Zasada jest prosta: działaj szybciej. Twój mózg będzie mówił, że trzeba to jeszcze przemyśleć, ale tak naprawdę nie robi to różnicy.
Jeśli chcesz nagrywać podcast, możesz zacząć dzisiaj albo za dwa lata, bo chcesz to jeszcze przemyśleć. Tylko że te dwa lata myślenia i przygotowywania się nie sprawią, że nagrasz lepszy podcast. Lepszy podcast nagrasz wtedy, gdy zaczniesz teraz, będziesz ćwiczyć i zdobywać doświadczenie.
Myślenie, wyobrażanie sobie „jak to będzie, a jak nie będzie”, do niczego się nie przyda. To nic nie zmieni. Dwa lata myślenia o swojej książce nie sprawią, że napiszesz lepszą książkę. Trzy lata rozmyślania o tym, żeby zacząć nagrywać na YouTube, nie sprawią, że Twój pierwszy film będzie lepszy. On i tak będzie tak samo kiepski, jak ten, który nagrasz dzisiaj. Problem polega tylko na tym, że stracisz trzy lata.
Zbuduj swoją siłę dzięki codziennej rutynie
Kolejna rzecz, która mi pomaga, to lista nienegocjowalnych rutyn. W oszczędzaniu powiedz sobie, że co tydzień albo raz w tygodniu odłożysz 20 zł. Chodzi o to, żeby wypracować tę rutynę. Jeżeli chcesz zacząć biegać, to powiedz sobie, że codziennie będziesz przez 30 minut spacerować. Stwórz sobie takie małe, codzienne rutyny.
To jest po to, żebyś odczuł, co się dzieje w twojej głowie, w twoim życiu, jeżeli coś ciągle powtarzasz, jeżeli coś robisz codziennie. Tak jak ja codziennie piszę te podsumowania i mogę obserwować, jak ja z tym działam, jak to na mnie wpływa, czy chce mi się to robić, czy nie, jak reaguję na momenty, kiedy ludzie to chwalą. Napisałem mnóstwo takich odcinków i po jakimś czasie ludzie już tak na to nie reagują jak za pierwszym razem. Więc ta sinusoida pokazuje, że wytrzymałeś już dwa lata. Jak z tym żyjesz, jak ci się to zmieniło, jak to obserwujesz, to jest dla ciebie super doświadczenie. Bo to pokazuje, że potrafisz wypracować dyscyplinę, czyli musisz udowodnić samemu sobie, że z małej rzeczy potrafiłeś stworzyć codzienną rutynę. Jak to sobie udowodnisz, czyli nauczysz swój mózg, że potrafisz, to wtedy zaczniesz wierzyć, że możesz robić kolejne rzeczy.
Kilka moich rutyn to: codziennie piszę podsumowania, codziennie nagrywam stories i raz w tygodniu nagrywam podcast. Do tego trzy razy w tygodniu dyscyplina – chodzę na crossfit. Czasami częściej, ale trzy razy to jest takie minimum. I to są rzeczy nienegocjowalne. Ja z tym muszę walczyć. To nie jest tak, że ja to mam i to się już samo robi. Przez to, że powtórzyłem to tysiące razy, to mniej poważnie traktuję to, że mózg mówi: Jesteś zmęczony, dzisiaj się poddaj. Wiem, że to norma, że to jest przyklejone do rutyny, więc po prostu to ignoruję i robię to, co mam zrobić.
Dlatego stwórz sobie jakąś małą rutynę. Napisz codziennie jeden post na Facebooku o swoich przemyśleniach. I niech to trwa przez miesiące, a potem przez lata. Zobaczysz, jakim innym człowiekiem się staniesz.
Reguła 5 sekund: Przełącz się z trybu myślenia na tryb działania
Ostatnią metodą jest Reguła 5 sekund Mel Robbins. Chodzi o to, żeby wytresować swój mózg, żeby działał natychmiastowo. Działaj dużo szybciej, nie czekaj. Większość rzeczy w życiu zrobisz za późno. A tu chodzi o prostą zasadę: liczysz sobie w głowie 5, 4, 3, 2, 1 i działasz.
Zamiast się zastanawiać, zagłuszasz myśli, wypełniasz swój mózg tym odliczaniem od tyłu. To jest trochę jak warunkowanie, jak u psów Pawłowa. Wytresuj się do tego, że jak słyszysz „jeden”, to ruszasz. Na przykład: chcesz nagrywać kurs, ale myślisz: Nie jestem gotowy, może zrobię jeszcze to, może zrobię sobie kawę…, i w tym momencie natychmiast mówisz sobie: 5, 4, 3, 2, 1 – start! Włączasz nagrywanie i przełączasz mózg z trybu myślenia na tryb działania. Genialna metoda. Zapamiętaj ją.