W 242. odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców podam ci 8 prostych tipów na zwiększenie produktywności – na to, jak wreszcie zabrać się za rzeczy, które odkładasz od miesięcy, a nawet lat.
Opowiem bardzo konkretnie, co zrobić, gdy ciągle powtarzasz: Zrobiłbym to, ale nie mam czasu. Rozbiję te przekonania w twojej głowie. Przedstawię ci 8 mentalnych zmian, które sprawią, że w końcu zaczniesz działać we właściwym czasie. Poczujesz wreszcie, jak to jest być osobą naprawdę produktywną.
Nie znajdziesz tu porad typu: Wyłącz powiadomienia czy Przestań oglądać TikToka. O tym mówiłem już w poprzednich odcinkach. Teraz skupimy się na konkretach. Na psychologicznych mechanizmach, które naprawdę sprawią, że ruszysz z kopyta. Wreszcie nagrasz podcast. Napiszesz książkę. Stworzysz kurs. Założysz firmę. Zrobisz to wszystko, co od lat odkładasz.
Dlaczego tak trudno zacząć? Ukryte korzyści z wymówek
Pierwsza ważna kwestia: zadaj sobie bardzo brutalne pytanie – jakie korzyści czerpiesz z tej wymówki, że nie masz czasu? Mówisz: Nie mam czasu nagrać kursu internetowego, Nie mam czasu napisać książki. Jakie masz z tego korzyści? Boisz się, że jeśli włożysz w to pracę, energię, np. w nagrywanie kursu czy pisanie książki, to może ci nie wyjść. Boisz się porażki. Wymówka pozwala ci odwlec ten ból.
Być może kupiłeś już kursy, książki, a myślami widzisz siebie, jak fajnie prowadzisz TikToka, jak zarabiasz na kursach, jak pięknie wygląda zdalny biznes. Te wizje, webinary, podróże i piękne życie tak bardzo ci się spodobały, że twój mózg poczuł się, jakby dostał wypłatę. On już czuje, że przeżył wolność finansową, mimo że nadal pracujesz na etacie.
Ta wymówka: Nie mam czasu, jest tak naprawdę kłamstwem. Kryją się za nią różne rzeczy. Jedna z nich to właśnie ta ukryta wypłata. Masz z tego coś dobrego. I teraz pytanie – jak to rozszyfrować? Jakie masz korzyści z tego, że palisz papierosy? Możesz powiedzieć, że masz więcej przerw w pracy, możesz porozmawiać z ludźmi, masz lepszy kontakt z kolegami.
Tak samo jest w przypadku wymówek. Za każdym razem, gdy mówisz: Chcę to zrobić, ale nie mam na to czasu, prawdopodobnie czerpiesz z tego jakąś korzyść. Musisz ją znaleźć i stanąć przed lustrem. A to jest naprawdę bardzo bolesne. Często oszukujemy samych siebie, że powodem jest brak czasu, a tak naprawdę chodzi o to, że coś z tego mamy. Być może odwlekamy ból porażki, wyśmiania, tego, że może nam nie wyjść.
Lęki i blokady – co się stanie, gdy zaczniesz działać?
Teraz musisz zadać sobie kolejne, podobne pytanie: co bolesnego może się stać, gdy wreszcie zaczniesz działać i znajdziesz na to czas? Czego się najbardziej obawiasz? Kiedy w końcu nagrasz kurs, co może się strasznego wydarzyć? Na przykład może się okazać, że ktoś napisze, że się na tym nie znasz, że nie jesteś takim ekspertem, za jakiego się uważasz.
W twojej głowie powstaje wizja: Mam fajną wiedzę, którą mógłbym przekazać w kursie, ale z drugiej strony pojawia się myśl: A co jeśli ktoś to kupi, wyśmieje mnie i powie, że się na tym nie znam? To jest właśnie twoja obawa.
Kolejna straszna rzecz, która może się wydarzyć, to moment, w którym opowiadasz rodzinie, że już niedługo wypuścisz swoją książkę, nagrasz kurs, rzucisz etat, założysz firmę. Dostajesz brawa, słyszysz, jaki jesteś odważny. Jednak co może się wydarzyć, gdy rzeczywiście założysz tę firmę, nagrasz pierwszego tiktoka, zaczniesz pozyskiwać klientów? Może się okazać, że ci nie wyjdzie.
To trochę jak z sytuacją Rafała Trzaskowskiego, który przez chwilę cieszył się zwycięstwem w wyborach. Miał odwagę się cieszyć mimo ryzyka porażki. I właśnie o to chodzi – o podejście do wyzwań i ryzyka. Mogą cię wyśmiać, ale to ty decydujesz, czy się tego wyśmiania boisz.
Zadaj więc sobie pytanie: czego naprawdę się boisz? Mówisz sobie: Nie mam czasu zająć się założeniem firmy, bo jeśli rzucę etat i mi nie wyjdzie, to będzie tragedia. Zastanów się, czy ten brak czasu to nie jest po prostu wymówka.
Dlaczego tak uważam? Bo jeśli zajrzysz do telefonu i sprawdzisz zakładkę „Czas przed ekranem”, zobaczysz, że codziennie spędzasz 2–3 godziny na oglądaniu rzeczy, które nic nie wnoszą do twojego życia. Wiem, że wmawiasz sobie, że to nauka, że to badanie rynku. Jednak to nie jest badanie rynku. Tak bardzo boisz się podjąć kroki, że bawisz się tą iluzją braku czasu, aż w końcu nie robisz nic. Boisz się konsekwencji. A jedną z konsekwencji działania może być sukces. Ale możliwa jest też porażka. I właśnie tego ryzyka się boisz.
Problem nie polega na tym, że jesteś niezorganizowany, leniwy czy niepracowity. Problem w tym, że nie radzisz sobie z lękiem przed porażką. Dopóki tego lęku nie nazwiesz i nie wydobędziesz go na powierzchnię, będziesz trzymać się wymówki: Nie mam czasu. Tu nie chodzi o czas. Chodzi o twój lęk.
Co zrobić, gdy cel wydaje się zbyt duży?
Trzecią rzeczą, która nas przeraża, jest to, że zadanie wydaje się zbyt dużym wyzwaniem. Pytanie: jak zjeść słonia? Słonia jesteś w stanie zjeść, jeśli podzielisz go na części.
Ja mam prostą zasadę: nie mówię sobie, że jak najszybciej napiszę książkę. Zakładam, że codziennie przez godzinę nad nią pracuję. Nie napiszę jej całej w godzinę. Nie chodzi o ilość, nie chodzi o napisanie całości. Chodzi o to, że wygospodaruję ze swojego życia jedną godzinę, którą i tak prawdopodobnie straciłbym oglądając TikToka. A w ten sposób ta godzina przynosi mi coś dobrego.
Dlatego podziel swoje zadanie na mniejsze kroki. Na przykład: 15 minut spaceru, jeśli nie chcesz biegać, ale chcesz zadbać o zdrowie. Wiem, że możesz sobie myśleć, że w tych 15 minutach można mieć kontrahentów, zarabiać pieniądze, że nie masz na to czasu, bo jesteś odpowiedzialny. Ale prawda jest taka, że masz czas. Pamiętaj, że walutą jest czas i każdego dnia marnujesz 3–4 godziny w mediach społecznościowych.
Zobacz, co zyskasz, gdy w końcu zaczniesz działać
Czwarta pomoc w tym, żeby wreszcie znaleźć czas, to odwrócenie poprzednich sytuacji i pytań. Wyobraź sobie, jak świetnie się poczujesz, gdy osiągniesz cel związany z twoją pracą. Na przykład, gdy robisz sobie zdjęcie w Empiku i pokazujesz swoją książkę.
Mnie takie obrazki bardzo motywują. Mam napisane cztery książki, zawsze mam je pod ręką i pokazuję na webinarach. A cyfra cztery jest dla mnie dziwna – chciałbym mieć pięć, potem dziesięć. Zawsze podobała mi się wizja, że mogę wziąć je w rękę, pokazać na webinarze albo nagrać tiktoka, w którym pokazuję, że jestem autorem sterty książek. To mnie napędza.
Zawsze wyobrażaj sobie moment przyjemności, który pojawi się, gdy już osiągniesz swój cel. Jeśli się czegoś boimy – porażki, wyśmiania – to widzimy tylko czarną wizję, czerwonego diabła. Ale żeby zobaczyć uśmiechniętego anioła, trzeba wyobrazić sobie, co pięknego się stanie, gdy zrobisz to, co masz do zrobienia.
Pamiętam swoje początki nagrywania kursów. Lekcja po lekcji, a w głowie pojawiały się różne myśli i demony. Zawsze wtedy myślałem: Kiedy skończę lekcje, wieczorem pójdę z córką do parku, spędzimy razem czas i będę miał świadomość, że zapracowałem na ten wolny czas.
Brak czasu czy brak planu? Odkryj prawdziwą przyczynę
Kolejna kwestia jest taka, że być może nie chodzi o brak czasu, tylko o to, że nie masz wizji, jak to zrobić. Nie wiesz, jak będą wyglądały kolejne kroki. Na przykład chcesz mieć korzyści z prowadzenia firmy – być niezależnym, zarabiać więcej – ale gdy myślisz o założeniu firmy, nie masz jasnego planu, co zrobić po kolei, gdzie pójść, co załatwić. W takiej sytuacji pomocne jest wzięcie kartki i rozpisanie krok po kroku, jak zrealizować cel. Musisz ułatwić swojemu umysłowi, który często błądzi.
Często ludzie chcą założyć firmę, ale nie znają kroków i boją się, że się pogubią. Możesz wtedy skorzystać z pomocy mentora, czyli osoby, która już ma firmę, albo księgowej, która może później prowadzić twoją księgowość. Poproś ją, żeby pomogła ci przejść krok po kroku przez proces zakładania firmy. Pamiętaj, że brak czasu może wynikać też z braku wiedzy, a ktoś inny może pomóc ci rozwiązać ten problem swoim czasem.
Być może twoja wymówka: Nie mam czasu, tak naprawdę oznacza: Nie wiem, jak to zrobić. Oczywiście, jeśli na przykład napisałem już kilka książek, to wiem, jak się pisze książkę, więc nie mam obiekcji co do procesu, ale mogę się bać porażki – że nowa książka nie będzie tak dobra jak poprzednie. Często tak bywa też u muzyków, którzy boją się nagrać nową płytę, bo nie chcą, żeby była gorsza niż ta, która odniosła sukces. To wszystko są kwestie mentalne i wierzę, że ta świadomość ci pomoże.
Pokonaj prokrastynację i zacznij działać
Szósta bardzo ważna rzecz – każda prokrastynacja znika, gdy zaczniesz działać. Zamień swoją prokrastynację na pracę, czyli zamiast mówić: Nie mam czasu nagrywać kursu, Nie mam czasu pisać e-booka czy Nie mam czasu nagrać na YouTube’a, po prostu usiądź i zacznij nagrywać.
Ja na przykład, choć planowałem nagrać podcast już w poniedziałek, nagrywam go dopiero w czwartek. Trochę to odkładałem, bo miałem inne priorytety. Jednak w momencie, gdy włączam przycisk play, wszystkie wątpliwości znikają i pojawia się ekscytacja.
Mogę ci obiecać, że kiedy w końcu złapiesz za to zadanie, które odkładasz od miesięcy i zaczniesz działać, to będzie to niesamowicie przyjemne uczucie. Praca nad tym, co odkładałeś przez lata, jest jak zbawienie. Natomiast myślenie o tym, że musisz coś zrobić, ale nie wiesz, jak, albo że musisz to odłożyć, bo nie masz czasu, jest torturą.
Wystarczy jak najszybciej wcisnąć play, otworzyć plik tekstowy i zacząć pisać książkę – to zdławi w zarodku wszelką prokrastynację.
Wewnętrzny krytyk: Największa przeszkoda na drodze do szczęścia
Zadaj sobie pytanie: czy naprawdę musisz aż tyle robić? Ja mam trochę tak z hiszpańskim. Wiele rzeczy w życiu mi się udało, ale dorzuciłem sobie hiszpański, żeby czuć, że w czymś jestem niewystarczająco dobry. Nagrywam tiktoki, webinary, podcasty, mam mnóstwo czynności do wykonania każdego dnia, ale zawsze jest jeszcze ten hiszpański. Pojawiają się wyrzuty sumienia, że nie poświęciłem mu wystarczająco czasu.
Czy to nie jest tak, że dorzuciłem to sobie po to, by ciągle być ofiarą i nieść ten ciężar z dzieciństwa, gdy rodzice mówili: Tu jesteś dobry, ale tu nie posprzątałeś. To są głosy rodziców w naszych głowach – rzeczy, których nienawidzimy, które wywołują ból, a ciągną się przez całe życie. Nawet jeśli czujesz, że codziennie robisz to, co trzeba, i jest dobrze, i tak zawsze dokładasz sobie coś, żeby być cierpiętnikiem.
Zastanów się, czy ty też tak nie masz. Być może ciągle mówisz, że nie masz na coś czasu, a tak naprawdę wcale tego nie potrzebujesz. Może, żeby być zadowolonym z życia, wystarczy to po prostu wyrzucić.
Nie mówię, że nie warto się uczyć hiszpańskiego. Mam jednak świadomość, że to coś, co zawsze dokładam sobie do listy rzeczy do zrobienia. Kocham to, chcę to zrobić, ale też pojawia się głos, który mówi: A widzisz, tutaj zawaliłeś. Być może podświadomie jest tak, że jeśli nauczę się hiszpańskiego, to i tak znajdę coś nowego, co dorzucę – tylko po to, żeby być choć trochę niezadowolonym z siebie.
Wymówki trwają dłużej niż realizacja celów
Ostatnia kwestia: wykonanie czynności zajmuje tysiące razy mniej czasu niż myślenie o niej. Mam osoby w moim mastermindzie, które przez lata nie potrafią nagrać kursu i cierpią z tego powodu. Tak jak mówiłem wcześniej, wiele rzeczy robią dobrze, ale dorzucają sobie coś, co ma przynosić cierpienie, bo od dzieciństwa są nauczeni, że tylko ten, kto cierpi, jest w pełni wartościowy. Jeśli nie cierpisz, nie męczysz się i nie pracujesz ciężko, jak twój tata czy dziadek, to musisz sobie coś do życia dorzucić, żeby czuć, że nie jesteś wystarczający. Sami to sobie produkujemy. Mentalnie trzeba to odwrócić – jesteśmy wystarczający, wspaniali i mamy piękne życie.
Jeśli przez trzy lata cierpisz z powodu tego, że nie zrealizowałeś swojego planu, to okaże się, że gdy w końcu usiądziesz i nagrasz kurs, te dwa tygodnie pracy będą dla ciebie fajną zabawą. Chcę, żebyś o tym pamiętał – realizacja planu jest o wiele szybsza i przyjemniejsza niż ciągłe cierpienie i tłumaczenie się, że nie masz na to czasu.
Jeśli chcesz umówić się ze mną na konsultację jeden na jeden, możesz znaleźć mnie na Instagramie. Pomogę ci przełamać blokady i prokrastynację.