Wystarczyła jedna kampania, dzięki której mogłem spłacić hipotekę i osiągnąć swoje cele finansowe. Ta kampania przyniosła mi ogromne zyski – liczone w milionach. To efekt mojej strategii, będącej połączeniem różnych metod sprzedaży w internecie. Po latach testowania znalazłem swoją drogę i opracowałem schemat kampanii, którym teraz dzielę się z innymi. Moi klienci zarabiają miliony złotych, korzystając ze sprawdzonych wzorców.
Na czym polega kampania, która generuje miliony?
Kampania łączy w sobie webinary i sprzedaż mailową z kilku ważnych powodów. Na początku zawsze ustalamy konkretny dzień, w którym wystartuje pierwszy webinar. Zazwyczaj prowadzimy od trzech do pięciu spotkań. Czasem planujemy trzydniowe wyzwanie, ale jeśli widzimy, że warto, przedłużamy je o dodatkowy dzień, robiąc tzw. dogrywkę. Cała strategia opiera się na tym, że określamy dzień, w którym rusza sprzedaż produktu, zazwyczaj cyfrowego, ale model ten świetnie sprawdza się też w przypadku usług.
Największą konwersję osiągamy podczas webinarów – sięga ona nawet 10–11%. Sprzedaż mailowa generuje konwersję na poziomie 5–6%. Dlatego warto robić webinary – to najskuteczniejsza forma sprzedaży produktów w internecie. Do tej pory nic nie przebiło webinarów, poza występami na żywo. Ale jeśli chcemy prowadzić biznes z dowolnego miejsca na świecie, mówiąc do laptopa, to występy na żywo odpadają.
Jak wygląda proces tworzenia strategii?
Cała strategia polega na tym, że najpierw określamy, co będziemy sprzedawać. Oczywiście trzeba wcześniej zbadać, czego naprawdę chce twoja grupa docelowa. Nie musisz mieć dużej społeczności. Możesz ją zbudować na przykład za pomocą płatnych metod, takich jak reklamy na Facebooku.
Następnie ustalamy, że planujemy sprzedaż. Zakładamy jakąś hipotezę, na przykład: Skoro przez trzy lata publikuję różne sztuczki na iPhonie, to sprawdzę, czy ludzie będą skłonni kupić kurs na ten temat. Skoro przez kilka lat uczyłeś ludzi o sztucznej inteligencji za darmo, to teraz zorganizujesz webinar i spróbujesz sprzedać pełny kurs.
Na początku ustalamy również konkretną datę, np. sobota, godzina 11:00. Testujesz, jaka data i godzina najlepiej pasuje do twojej grupy docelowej. Wiesz, że tego dnia będzie odbywać się sprzedaż kursu.
Nie opłaca się sprzedawać na webinarach produktów za 190 zł, 390 zł czy 490 zł. To są raczej ceny dla produktów B2C, czyli kierowanych do osób, które kupują coś dla siebie hobbystycznie, a nie po to, żeby rozwijać firmę. Webinary i kampanie sprzedażowe nie są też najlepszym sposobem na sprzedaż e-booków. E-booki mają niską cenę i lepiej sprawdza się tu sprzedaż przez rolki czy TikToka.
Budowanie listy i sprzedaż po webinarze
Kiedy masz już produkt, nie musisz mieć nawet gotowej oferty, bo my głównie sprzedajemy przez koszyk – to webinar jest ofertą. Konkretną ofertę dopisujemy zazwyczaj później, już po webinarach. Najpierw są webinary, a kiedy się kończą, robimy sprzedaż mailową.
Te maile wysyłamy do osób zapisanych na webinar oraz do naszej listy. To trochę paradoks, bo te maile są streszczeniem zasad wywierania wpływu, które zastosowałeś wcześniej na webinarze. Krótko mówiąc – jeśli na webinarze była informacja, że liczba miejsc jest ograniczona albo że oferta kończy się o konkretnej godzinie, to potem w mailach też dajemy ograniczenie, np. do poniedziałku, godz. 23:59.
Zakładamy, że na webinar przyjdzie ok. 20–30% zapisanych. To, jak długo budujesz listę przed webinarem, wpływa na frekwencję. Zauważyliśmy, że obecnie optymalny czas to dwa tygodnie budowania listy. Można również testować tydzień i robić webinar co tydzień, ale wtedy trudniej prowadzić pełną kampanię mailową.
Najpierw więc sprzedajemy na webinarze i cała komunikacja jest skupiona na zaproszeniu ludzi na to wydarzenie. Po webinarach komunikacja się zmienia: Niezależnie od tego, czy byłeś na webinarze, czy nie – może jeszcze nie słyszałeś, że właśnie ruszyła sprzedaż mojego kursu albo Otwieram trzecią edycję mojego programu szkoleniowego. Możesz dołączyć do czwartku, do godziny 23:59.
Dlaczego warto robić serię webinarów?
Kolejnym krokiem jest zrobienie serii webinarów. Dlaczego tak się robi? Bo wiele osób nie jest w stanie dołączyć pierwszego dnia. Gdy organizujemy webinary o różnych godzinach, na przykład o 11:00 w sobotę, a potem o 20:00 w poniedziałek, to często przychodzą zupełnie inne osoby.
U siebie zauważyłem ciekawą tendencję: gdy prowadzę webinar, to mniej więcej o 12:00 część osób nagle wychodzi, jakby mieli nastawione zegarki. Dzięki temu można podejrzeć dynamikę uczestników i lepiej zrozumieć, jak to funkcjonuje.
Każdego dnia temat może się trochę różnić, ale część sprzedażowa jest ta sama. U mnie wygląda to tak: pierwszego dnia uczymy się pisać posty, drugiego – pisać prompty, a trzeciego – zarabiać na sztucznej inteligencji.
Automatyzacja i One Time Offer
Cały trik polega na tym, że zanim webinar się zacznie, czyli kiedy ludzie się zapisują, włączamy automatyzację, np. w MailerLite. Dwa dni po zapisie uczestnik dostaje jednego maila i kolejnego cztery dni po zapisie. Są to tzw. czekadełka – przypominamy się, zdradzamy trochę, co będzie na webinarze i dajemy proste tipy.
Po zapisie proponujemy też One Time Offer, czyli kurs, który uzupełnia temat webinaru. Jeśli webinar dotyczy robienia zdjęć i wideo iPhonem, to w OTO nie sprzedaję kursu o robieniu zdjęć, żeby nie skanibalizować sprzedaży z webinaru. Zamiast tego robię kurs o produktywności z iPhonem, czyli nieco inny temat, ale nadal powiązany.
Ciekawostka: w B2B One Time Offer nie zarabia się i nie pokrywa to kosztów reklamy. Leady biznesowe są droższe, bo trudniej dotrzeć do ludzi i jest ich mniej. Potrzeba więcej wyświetleń reklamy, żeby ktoś się zapisał.
W B2C, czyli kierując się do klientów hobbystycznych, leady są tańsze, bo więcej osób reaguje na reklamę. W jednej z branż mamy leada za 1,50 zł. Wtedy OTO może z łatwością pokryć koszty reklamy. Ale jeśli lead kosztuje 17–20 zł, jest to trudniejsze, choć i tak spora część kosztów może się zwrócić.
Jak podtrzymać zainteresowanie i przekonać do zakupu?
Po zakończeniu webinaru uruchamiasz sekwencję mailową. Ta sekwencja jest bardzo prosta. Pierwszego dnia mówisz o otwarciu sprzedaży. Jeśli webinary kończą się w czwartek, to w piątek wysyłasz maila z informacją: Otwieram zapisy. Jeśli nie było cię na webinarze, masz jeszcze szansę. Ostatniego dnia już wywierasz presję: Zostało niewiele czasu. Zamykamy zapisy dziś o 23:59. Zobacz, co inni mówią o webinarze.
Nie przejmuj się, jeśli nie masz jeszcze opinii. Możesz poprosić o nie na webinarze, a potem pokazać je innym. Po pierwszej sprzedaży możesz zorganizować pilotaż, np. darmowy Zoom z klientami, i poprosić ich o opinię na temat tego, jak uczysz i co przekazujesz.
Czasem wysyłam maila o 22:00 z informacją o dodatkowym bonusie. To taki „kasynowy” ruch, po którym jeszcze w nocy wpadają zamówienia. To są emocjonujące momenty, podobnie jak prowadzenie webinaru. To potrafi uzależnić. Jak powiedział jeden z polskich projektantów mody z Parczewa, który wyjechał do Brazylii: Jednym z największych narkotyków świata są pieniądze.
Jak już zrobisz taką piękną sprzedaż, jak moja klientka, która w jeden dzień zarobiła 15 tysięcy, choć wcześniej musiała na to pracować miesiąc, to chcesz to powtórzyć. Taki dopaminowy wystrzał uzależnia. Trzeba więc uważać i nie podchodzić do tego zbyt emocjonalnie.
Skalowanie kampanii i zarządzanie dynamiką rynku
Część pieniędzy, które zarobisz z kampanii mailowej i webinarowej, przeznaczasz na reklamę. I znów, przez tydzień, dwa, a czasem nawet miesiąc, budujesz kolejną listę. Masz już wszystko przygotowane, więc możesz odpalić kolejną edycję. My już mamy taki jeden produkt. Reklama leci bez przerwy od trzech lat, a webinar robimy raz w miesiącu.
Jeśli ktoś generuje ruch tylko z darmowych zasięgów, musi ciągle wymyślać nowe produkty, żeby „zabawiać” swoich stałych klientów i coś im oferować. Taki model szybko wypala, bo ciągłe tworzenie kursów i ten stres, czy ktoś w ogóle kupi, potrafi wykończyć. Z czasem coraz mniej osób kupuje, bo twoja społeczność się „zakorkowuje” – nakupują kursów i już więcej ich nie potrzebują. Wtedy z miesiąca na miesiąc sprzedaż spada, pojawia się dołek i wypadasz z gry.
Jeżeli uczysz na przykład montowania rolek, to co minutę rodzi się nowy klient. Oczywiście będą wzrosty i spadki sprzedaży, bo wszystko działa sezonowo, zmieniają się trendy.
Ostatnio widziałem wykres z Web2Learn, pokazujący, jak ludzie kupują kursy. To nie wygląda tak, że sprzedaż jest płaska – są skoki, są spadki. I nie bierz tego do siebie, nie myśl, że coś zepsułeś. Tak już działa rynek. My już przez to przeszliśmy. Były skoki typu 1,8 miliona, potem spadki do 800 tysięcy. Trzeba patrzeć na to z perspektywy rocznej i się tym nie przejmować, bo inaczej ci to rozwali głowę.
Jestem tu też po to, żeby cię w tym wesprzeć, bo siedzę w tym już 15 lat. Nie martw się, rób swoje. Będą skoki i spadki – ekonomia jest żywa. Czasem ludzie mają więcej pieniędzy, czasem mniej. Konsumpcja rośnie, potem spada. To nie kwestia przyciągania pieniędzy czy stawiania tarota polskiej gospodarce. Jasne, można się oszukiwać, że nawet w kryzysie wszystko się „zwizualizuje”, ale ja wolę opierać się na cyfrach, nie na czarach.
Jeśli chcesz, przesłuchaj jeszcze raz, rozpisz sobie tę kampanię. Możesz też do mnie napisać, umówić się na konsultację 1:1 – znajdziesz mnie na Instagramie. Ta kampania powinna zarobić ci dużo pieniędzy. Oczywiście każdy biznes jest inny i każdy dopasowuje ją pod siebie. Zauważyłem też, że w różnych niszach statystyki mogą wyglądać odwrotnie – czasem trzeba zmienić prezentację webinarową. Życzę ci powodzenia!