Jak zarabiać więcej pieniędzy, nie zmieniając swoich nawyków? Innymi słowy: w jaki sposób można zwiększyć swoje dochody bez konieczności brania kolejnych godzin pracy?
Dziś opowiem Ci o 11 konkretnych sposobach, dzięki którym przez ostatnie 16 lat udawało mi się pracować mniej, a zarabiać więcej. To będą proste triki, które pozwalają nie pracować w sposób głupi, lecz mądry, i dzięki temu osiągać lepsze rezultaty finansowe
1. Zamień czas marnowany na czas wysokopłatny
Pierwsza bardzo ważna kwestia — musisz znaleźć w swoim życiu taką godzinę, którą po prostu marnujesz — nie wykorzystujesz go, tylko tracisz. Chodzi o to, żeby zamienić te bezsensownie spędzone godziny, na przykład na scrollowaniu internetu, na konkretne czynności wysokopłatne albo przynoszące więcej pieniędzy. Idea jest bardzo prosta. W telefonie masz zakładkę „czas przed ekranem” — i tam znajduje się cała prawda o Tobie. O Twoim uzależnieniu od mediów społecznościowych, od telefonu. Średnio to 3–4 godziny dziennie, jeśli jesteś jeszcze „w miarę” nieuzależniony. Niektórzy spędzają tam 6 godzin, inni nawet 10.
Teraz wyobraź sobie, co możesz zrobić w jedną dodatkową godzinę dziennie, jeśli naprawdę produktywnie ją wykorzystasz. I to jest kluczowa sprawa: jeśli zamienisz ten „śmieciowy” czas na produktywne godziny, możesz w tym czasie np. pisać książkę, prowadzić bloga, tworzyć kanał na YouTubie, nagrywać filmy czy podcasty, rozwijać firmę, dzwonić do klientów. Możesz po prostu robić coś, co ma sens, zamiast tracić czas na bezsensowne spotkania, plotki, oglądanie telewizji, słuchanie losowych podcastów. Nie twierdzę, że słuchanie podcastów jest złe, ale jeśli więcej słuchasz niż wykonujesz, to nie ma to sensu. Podcast ma dać Ci wiedzę, a Ty masz potem iść i działać.
To bardzo prosty sposób, żeby zarabiać więcej. Zamień czas, który większość ludzi marnuje na TikToka, YouTube’a, scrollowanie innych rzeczy, na konkretne działanie. Nie chodzi tylko o eliminację — chodzi o zamianę. Każdy ma 24 godziny. Różnica polega na tym, że ci, którzy zarabiają duże pieniądze, dobrze wydają swój czas i szanują każdą godzinę, a ci, którzy nie mają planu, potrafią przebimbać całe dni, miesiące, lata — całe życie — scrollując bez sensu, leżąc na kanapie z telefonem, który nic im nie daje.
Ale skoro nie masz planu i nie wziąłeś odpowiedzialności za swoje życie, to potem oczywiście winić będziesz rząd, podatki, miejsce urodzenia, rodziców i wszystko inne — tylko nie siebie.
2. Podnoś ceny — mimo strachu
Druga bardzo prosta rzecz, która wynika z Twojego mentalu, to konieczność stałego podnoszenia cen. Wiem, że masz naturalną skłonność do ich obniżania, bo wtedy jest łatwiej. Wiele osób, którym mówię o podnoszeniu cen, boi się tego, bo oznacza to większą odpowiedzialność. Jeśli coś wycenisz bardzo tanio, np. kurs za 47 zł, to nawet jeśli się komuś nie spodoba, nie ma dramatu — możesz zwrócić pieniądze, to niewielka kwota. Ale jeśli sprzedajesz kurs za 2000 zł, pojawia się presja — trzeba się postarać. Cena wymusza jakość i zaangażowanie. Obniżając cenę, często wysyłasz sygnał, że nie wierzysz ani w siebie, ani w swój produkt. Oczywiście, jeśli cena 47 zł to część strategii, np. przedsionek do droższej oferty, to w porządku. Ale często niskie ceny biorą się z niechęci do brania odpowiedzialności i podnoszenia jakości — bo łatwiej jest taniej sprzedać.
Stałe podnoszenie cen jest trudne, bo boimy się utraty klientów. Na konsultacjach, kiedy sugeruję podniesienie cen, 99% moich klientów jest przerażonych i myśli, że to koniec ich biznesu. A później wracają i mówią: „Mirek, ale cyrk — klienci nawet nie mrugnęli okiem. Niektórzy się zastanawiali, czemu wcześniej tak nisko się wyceniałem”.
Możesz narzucić sobie prosty rygor: podnoś ceny o wartość inflacji. Masz wtedy logiczne uzasadnienie i budujesz nawyk. Wystarczy podnieść wartość swojej godziny pracy — i automatycznie zarabiasz więcej. To banalnie proste, ale większość ludzi tego nie robi, nie z braku wiedzy, ale przez blokady w głowie. Uważają, że nie są godni większych pieniędzy. To, że podniosłem ceny moich kursów z 390 zł do 2000 zł, wynikało tylko z jednego — odważyłem się to zrobić. I to po prostu zadziałało.
3. Ćwicz się w dyskomforcie i przyjmowaniu porażek
Trzecia rzecz to umiejętność życia z porażką i odrzuceniem. W książce Milion dolarów weekend autor opisuje, jak jego ojciec — komiwojażer — uczył go odporności na odmowę. Chodzili razem od sklepu do sklepu, sprzedając kserokopiarki. Większość ludzi mówiła „nie”, ale ojciec mówił: „Na 100 odmów jedna osoba się zgodzi” — i to wystarczy. Pokazał, że trzeba przestać brać porażki do siebie.
Autor książki zaleca ćwiczenie: zamów kawę i zapytaj o rabat. Nie chodzi o to, by go dostać, tylko by przyzwyczaić się do odrzucenia. Porażka, śmieszność, spojrzenia — to ma przestać boleć. Jeśli chcesz podnosić ceny i zarabiać więcej, musisz znieść więcej odmów. Każda prośba o zakup to potencjalna odmowa, ale też krok do zarobku. Trenuj siebie w bólu i niewygodzie — fizycznie i psychicznie. Zimne kąpiele, crossfit, wybieranie schodów zamiast windy — to wszystko uczy wytrzymałości. Przestajesz uciekać od trudności.
Bo więcej zarabiają ci, którzy rozwiązują trudniejsze problemy. Jeśli uczysz się trwać w bólu — psychicznie i fizycznie — to jedno uderzenie od życia nie zwala cię z nóg. Jesteś jak bokser — przyjmujesz ciosy i idziesz dalej. Dlatego: wybieraj trudniejsze ścieżki, podejmuj więcej prób, przyjmuj więcej porażek. To dzięki temu stajesz się kimś, kto zarabia większe pieniądze.
4. Bump offer i testowanie pomysłów
Czwarta, bardzo prosta rzecz to tak zwany bump offer. Istnieją różne formy sprzedaży dodatkowej, takie jak cross selling czy właśnie bump offer.
Co to właściwie jest bump offer? Załóżmy, że ktoś kupuje u mnie roczny pakiet narzędzi do sztucznej inteligencji, na przykład Content AI. To zestaw aplikacji do pisania postów, prowadzenia social mediów, tworzenia grafik — łącznie chyba 13 narzędzi. Całość kosztuje 1990 zł brutto za rok. W momencie, gdy klient jest już w koszyku, pojawia się po prawej stronie okienko z pytaniem: „Czy chcesz dokupić kolejny rok za połowę ceny?”. To właśnie jest bump offer — drobna propozycja, która często powoduje, że klient zostawia u ciebie więcej pieniędzy.
Podobnie działają inne techniki, jak follow-up czy cross selling. Ktoś kupił jeden produkt? Zaproponuj mu kolejny. Używam przy tym prostego, nienachalnego słowa: „rekomenduję” — działa dobrze na webinarach. Na przykład: „Rekomenduję, żebyś dołączył do tej masterclassy”.
Warto też pomyśleć o modelu abonamentowym. Jeśli sprzedajesz usługę jednorazowo, zapytaj sam siebie: czy da się to przekształcić w coś regularnego, miesięcznego? Przykład: sprzedajesz stronę internetową — a może możesz zaoferować comiesięczną opiekę nad tą stroną? Albo działasz w nieruchomościach — klient kupuje z tobą mieszkanie, a ty proponujesz mu abonament: np. 90 zł miesięcznie za dostęp do spotkań na Zoomie, podczas których omawiacie nowe oferty, zmiany przepisów, sposoby finansowania kolejnych inwestycji. To może brzmieć dziwnie, ale działa. Klient nie tylko kupił z tobą mieszkanie, ale też został twoim subskrybentem, który płaci co miesiąc, np. 90 czy 190 zł, żeby dalej się od ciebie uczyć.
I teraz bardzo ważna rzecz, której uczyłem się 16 lat: nie kontruj od razu pomysłów w głowie. Nie odrzucaj ich z automatu: „To bez sensu”, „To się nie uda”. Twój mózg może tak mówić, ale zamiast słuchać tych myśli — przetestuj.
Daj szansę nawet najdziwniejszym pomysłom. Nie działaj z poziomu ego: „Ja wiem lepiej”, „To nie ma sensu”. Nie pytaj wszystkich dookoła, czy to się uda — najpierw sprawdź. Bo testy są ważniejsze niż opinie. Tego nauczyło mnie doświadczenie.
5. Wycena swojego czasu
Piąta rzecz, którą ostatnio zauważyłem u jednej osoby – genialna sprawa – to wycenienie swojej godziny pracy w rozbiciu na różne usługi.
Zamawiałem ostatnio audyt SEO oraz pomoc w Google Search Console u osoby, którą znalazłem dzięki reklamie na Facebooku. Reklamowała poradnik o SEO, ale ja akurat nie potrzebowałem poradnika, tylko konkretnej usługi. I to też może być dla ciebie cenna podpowiedź – nie wszyscy chcą kursów, e-booków czy webinarów. Ludzie, którzy mają pieniądze, chcą po prostu rozwiązania problemu: „Nie mam czasu, proszę mi zajrzeć na bloga i powiedzieć, co tam nie działa”. Tyle.
Gdy zgłosiłem się do tej osoby, zapytałem o pomoc, a ona odpowiedziała: „Tutaj masz link do konsultacji”. Inny link – wdrożenie albo naprawienie Google Search Console. Zapytałem: „Czy zrobisz jeszcze to i to?”. Odpowiedź: „Tak, tutaj link – to kosztuje 150 zł, to 300 zł”. Każda, nawet najdrobniejsza usługa była rozpisana i podlinkowana. Płatności online, wszystko gotowe – wystarczyło kliknąć. I to właśnie chroni cię przed sytuacjami, w których klient kupuje np. stworzenie strony czy kampanii, a potem zaczyna pytać: „A co o tym sądzisz?”, „A mogłabyś mi doradzić, jak to zrobić?”, „A zerkniesz jeszcze na mój Instagram?”. Wtedy odpowiadasz: „Z przyjemnością – tutaj link, dokup 30 minut konsultacji”. Dostajesz kolejne pytania: „A zmienisz jeszcze ten kolor?”, “A co się dzieje, że nie mam zasięgów?” Odpowiedź: „Z przyjemnością – godzina konsultacji kosztuje 300 zł, umawiamy się na Zoomie”.
I nagle ci wszyscy „skubańcy” – osoby, które wcześniej chciały cię naciągnąć na darmowe doradzanie – albo zaczną płacić, albo znikną. W ten sposób eliminujesz tych wszystkich „kawowych podżegaczy”.
Pomagasz niby przyjaciołom itp., a potem siedzisz przytłoczona, bo znów coś „dorzuciłaś”, odebrałaś ten jeden telefon „po godzinach”. Tymczasem powinno być inaczej – zamiast tego poświęć czas rodzinie, pójdź na spacer, pobiegaj, połów ryby. Żyj. Nie dawaj się wykorzystywać cwaniakom. Opowiadałem kiedyś w podcaście, że mój tata był właśnie taki. Był świetnym tokarzem, miał tokarkę w garażu i przychodzili do niego kumple: „Przyspawasz mi coś? Mała robótka, potem piwko wypijemy”. Tata był szczęśliwy, że jest lubiany. Ale prawda była taka, że ci ludzie z premedytacją go wykorzystywali. Gdyby powiedział: „To kosztuje tyle i tyle”, to by się obrazili i poszli do kogoś innego. On natomiast traktował to piwko i miłe słowo jak zapłatę.
Nie bądź taki. Wyceniaj każdą godzinę swojej pracy. Skorzystaj z narzędzia naffy.io, gdzie możesz podłączyć linki do płatności za różne usługi i godziny konsultacji. Wszystko możesz olinkować biznesowo – i pieniądze zaczynają płynąć do ciebie.
6. Dodaj produkt cyfrowy do swojego biznesu
Myślę o biznesie w sposób lejkowy, czyli pewne rzeczy dzieją się po kolei – jak na taśmie produkcyjnej. Pomyśl o prostej sytuacji, jaką są nieruchomości. Zanim ktoś kupi od ciebie nieruchomość, musi najpierw zebrać na nią pieniądze i podjąć decyzję. W tym czasie możesz tej osobie sprzedać e-booka. Szczególnie jeśli chodzi o nieruchomości za granicą – we Włoszech, Hiszpanii, Grecji, Portugalii, czy nawet w Tajlandii albo na Dominikanie.
Zanim ktoś kupi swoje wymarzone miejsce za granicą, prawdopodobnie będzie chciał się dowiedzieć wielu rzeczy: jaka obowiązuje tam waluta, jaka jest jakość wody, co można robić na miejscu, jak wygląda życie freelancera, jak się nauczyć języka, jakie jest prawo, jak zapłacić za śmieci, jak wynajmować nieruchomość, jakie są luki prawne czy podatki. I z przyjemnością zapłaciłby ci za taką wiedzę – za e-booka albo kurs, np. „Jak kupić nieruchomość w…”.
Więc dodawaj produkty cyfrowe. Jeśli np. sprzedajesz sprzęt survivalowy, to również możesz wdrożyć do oferty e-booki, kursy i zbudować cały pion oparty na sprzedaży wiedzy. Ostatnio nawet widziałem, że bank – chyba Santander – dodał dla swoich klientów darmowe szkolenie z Chata GPT jako dodatkową wartość. Klient płaci prowizje bankowe, ale dostaje od nich np. bezpłatne szkolenie.
Możesz więc wykorzystać ten sam pomysł: dodaj do swojej ścieżki zakupowej klienta produkty cyfrowe. Tych produktów nie musisz fizycznie wysyłać – wysyłają się same, automatycznie. Nie wymagają magazynu, nie trzeba chodzić z nimi do paczkomatu. To bardzo prosty dodatek do twojego biznesu i jednocześnie źródło dodatkowego dochodu, bez większego nakładu pracy.
7. Naucz się wysokopłatnej umiejętności, którą możesz wykonywać z domu
Siódma rzecz, naucz się wysokopłatnej umiejętności, którą możesz wykonywać z domu. Jeśli jesteś na etacie i zastanawiasz się, jak zarobić więcej, jak podnieść wartość swojego budżetu – to jest kierunek. Wiele osób ma z tym problem. Pamiętaj: każda dodatkowa praca, która wymaga dojazdów, podnosi koszty i zabiera czas. Pracując z domu, nie dojeżdżasz, działasz ze swojego laptopa – więc zyskujesz godziny tygodniowo w gratisie. Ta praca „kosztuje” cię mniej.
Dlatego postaw na umiejętności, które możesz wykonywać przy pomocy komputera. I tu ważna uwaga dla osób, które chcą zarabiać w internecie, ale są komputerowo niepiśmienne – schowaj ego do kieszeni. To nie żart. Wiele osób powinno zacząć od prostego kursu obsługi laptopa.
Jeśli chcesz pisać, ustawiać reklamy, montować filmy, robić rolki – musisz to robić na laptopie. Naucz się podstaw: obsługi komputera, pisania w Wordzie, pracy nad artykułami. Bez tego trudno mówić o pracy zdalnej. Wiem, jak to brzmi – ale ilu ludzi widziałem, którzy myślą: „będę zarabiał z telefonu”, bo widzieli jakąś reklamę o handlu na aplikacji. I to podejście w stylu „szczerbaty na suchary” – rzucają się do internetu bez podstaw. Ludzie, zejdźcie na ziemię. Nie potraficie pisać na komputerze! Jednym palcem stukacie literki. A nawet jeśli pracujesz z AI, to musisz wpisać polecenie.
Zacznij od podstaw. Dowiedz się, jaki laptop będzie odpowiedni do twojej pracy. Ludzie kupują najtańszy komputer biurowy, a potem chcą montować filmy 4K w CapCut i dziwią się, że laptop się przegrzewa albo nic się nie otwiera. Bo sprzęt nie jest do tego stworzony. Gdy już to wszystko wiesz – ucz się umiejętności, które możesz wykonywać na laptopie. Wtedy nie masz już tej „kotwicy”, że musisz pracować w swoim mieście.
To jest piękne. Ja pochodzę z Łukowa – teraz bardziej mieszkam w Hiszpanii – ale Łuków to spokojne miejsce: brak korków, niższe ceny, więcej zieleni. I gdy pracujesz zdalnie, nie musisz płacić za metr kwadratowy jak w Warszawie. Możesz mieć dom z ogrodem w małym mieście, bez nerwicy, bez czterech godzin dziennie na dowożenie dzieci. Praca przez internet pozwala ci pokazać środkowy palec wszystkim tym szefom, którzy mówią: „bez nas zginiesz”. Już nie musisz pracować za marne pieniądze w ich firmie. Możesz mieszkać w Hiszpanii, w małym miasteczku, gdzie chcesz.
Ale najważniejsze: nie ucz się wszystkiego po trochu. Nie tydzień SEO, tydzień pisania, tydzień montażu. Wybierz jedną rzecz. Na przykład: ustawianie reklam na Facebooku, montaż rolek. Kup kursy na Udemy, ucz się, zainwestuj czas. Zgłoś się do kilku osób: „Hej, zrobię ci to na razie za darmo, uczę się, buduję portfolio”. Potem zaczniesz zarabiać – bo będziesz mieć fach w ręku. To jest sposób, żeby dorobić na początku, a później zmienić to w swoją główną, dobrze płatną pracę – bez wychodzenia z domu, tylko z laptopem.
8. Skaluj swoją pracę
Jeśli już wykonujesz jakieś usługi, np. udzielasz lekcji, warto pomyśleć, jak możesz to zorganizować inaczej – bardziej efektywnie i dochodowo. Kiedyś sam uczyłem gry na gitarze w formule jeden na jeden. Przychodził do mnie uczeń, spędzaliśmy razem 45 minut, pokazywałem mu, gdzie ułożyć palce, jak złapać akord – i dostawałem za to określoną stawkę. Problem w tym, że to nie miało potencjału wzrostu. Czas był ograniczony, więc zarobki też.
Dopiero z czasem zrozumiałem, że te same treści mogę przekazać większej liczbie osób jednocześnie. Wystarczyło przenieść lekcje do internetu, np. na Zooma czy Skype’a. Zamiast jednej osoby – pięć, dziesięć, piętnaście osób. Nadal tłumaczę to samo, ale zarabiam wielokrotnie więcej.
To samo dotyczy np. korepetytorów matematyki. Zamiast uczyć jednego ucznia przez godzinę za konkretną stawkę – można zebrać 10-osobową grupę i przeprowadzić wspólne zajęcia online. Treść się nie zmienia, ale przychody rosną.
Tak właśnie działa webinar – ja pokazuję coś raz, ale ogląda mnie 100, 200, nawet 1000 osób. I każda z nich może kupić coś ode mnie lub zapisać się na kurs. To się skaluje. Praca 1:1 daje ograniczone możliwości finansowe. Praca 1:wielu – otwiera zupełnie nowe drzwi.
9. Przerzuć część pracy na klienta
To genialna strategia, z której korzystają nawet wielkie firmy, jak np. Biedronka – choć wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Zastanów się: kto wykonuje pracę kasjera przy kasach samoobsługowych? Klient. Kiedy zamiast stania w kolejce wybierasz samoobsługę, przez 2–3 minuty wykonujesz dokładnie to, co wcześniej robiła ekspedientka – ale za darmo. Robisz zakupy kilka razy w tygodniu? To znaczy, że potrafisz spędzić godzinę jako nieopłacony pracownik sklepu.
To sprytne przeniesienie kosztów na klienta. I teraz: jak możesz zastosować tę samą zasadę we własnym biznesie? Załóżmy, że jesteś makijażystką. Na przykład przed weselem malujesz pięć druhen. Praca trwa 6–8 godzin, cały dzień na nogach, bolą plecy, a zarobek uzależniony jest od liczby klientek. Jeśli nie malujesz – nie zarabiasz. Ale co jeśli zamiast tego nagrasz instrukcję wideo, jak wykonać prosty, efektowny makijaż krok po kroku? Klientki mogą same się pomalować, a ty sprzedajesz dostęp do nagrania. Możesz też dodać spotkanie na Zoomie, gdzie doradzisz im indywidualnie. Nadal pomagasz – ale tylko raz, a nie za każdym razem od nowa.
To samo dotyczy masażu twarzy. Zamiast masować klientkę godzinę własnymi dłońmi, nagraj kurs automasażu. Klientka rano włącza wideo, wykonuje masaż sama i… jeszcze ci za to płaci. Jeśli zajmujesz się nieruchomościami, nie musisz osobiście chodzić po urzędach i tłumaczyć każdemu z osobna, co ma zrobić. Możesz nagrać instrukcję – klient wszystko załatwia sam, a ty oszczędzasz mnóstwo czasu.
Zadaj sobie proste pytanie: czy to, co teraz robisz dla jednej osoby, możesz nagrać i sprzedać wielu? Ja mógłbym każdemu klientowi ustawiać reklamy na Facebooku indywidualnie. Ale zamiast tego nagrałem kursy. Teraz klienci uczą się sami, a ja zarabiam – bez konieczności poświęcania swojego czasu. To właśnie jest sposób na zakrzywienie czasu w swoim biznesie. Niezależnie od tego, czy sprzeda się 10, 100 czy 1000 kursów – twoja praca została wykonana tylko raz.
10. Zwiększ wartość swojej godziny dzięki social mediom
Dziesiąta rzecz to strategia, która pozwala znacząco zwiększyć wartość postrzeganą twojej pracy, a tym samym twojej stawki godzinowej — chodzi o wykorzystanie social mediów do budowania marki osobistej. Gdy ludzie widzą cię regularnie w internecie, jako osobę kompetentną, która dzieli się wiedzą, rośnie ich zaufanie i chęć skorzystania właśnie z twoich usług.
Jeśli jesteś trenerem, dietetykiem, kosmetologiem czy konsultantem w dowolnej branży, to nie wystarczy, że dobrze wykonujesz swoją pracę. Ludzie muszą wiedzieć, że jesteś dobry — a najlepszy sposób, żeby im to pokazać, to nagrywanie krótkich filmików z odpowiedziami na najczęstsze pytania klientów. Nie musisz mieć studia ani profesjonalnej kamery — wystarczy telefon i pomysł. Możesz usiąść w samochodzie, gdzie akustyka jest niezła, włączyć nagrywanie i mówić.
Nawet nie musisz sam wymyślać tematów — wpisz w AI zapytanie o 100 najczęstszych pytań klientów w twojej branży i masz gotową listę inspiracji. Nagrywasz, publikujesz i stopniowo budujesz swój wizerunek eksperta. Dzięki temu klienci przychodzą konkretnie do ciebie, a nie do „jakiegoś trenera” czy „jakiejś kosmetyczki”. Masz większy popyt, możesz wybierać, z kim pracujesz, i bez stresu podnosić ceny.
A to wszystko prowadzi do tego, że zarabiasz więcej, pracując mniej, bo twoja godzina staje się po prostu więcej warta. Social media to nie tylko zabawa — to dziś jedno z najtańszych i najskuteczniejszych narzędzi do budowania wartości swojej pracy.
11. Delegowanie tanich minut
Jedenasta, bardzo istotna kwestia w zarabianiu większych pieniędzy, to umiejętność delegowania tanich minut, czyli takich zadań, które nie są warte twojego czasu pracy. Żeby to dobrze zrozumieć, musisz najpierw wiedzieć, ile naprawdę warta jest twoja godzina. Możesz to wyliczyć, dzieląc swój roczny dochód (np. z PIT-a) przez liczbę przepracowanych godzin — możesz to zrobić samodzielnie lub poprosić sztuczną inteligencję, żeby ci w tym pomogła. Gdy już znasz wartość jednej godziny, dodaj do niej symbolicznie 10 zł i zacznij traktować tę nową stawkę jako minimalną wartość, jaką powinieneś zarabiać w ciągu godziny. Jeśli wykonujesz konsultacje czy inne usługi, zastosuj tę stawkę jako punkt wyjścia przy ustalaniu ceny.
Następnie zacznij analizować swoje codzienne zadania. Czy naprawdę opłaca ci się samodzielnie montować filmy, ogarniać maile, sprzątać mieszkanie albo gotować obiady, skoro w tym samym czasie mógłbyś wykonać pracę przynoszącą znacznie większy dochód? Przykład: jeśli twoja godzina przynosi 200 zł, a usługa sprzątania kosztuje 50 zł za godzinę, to opłaca ci się to zlecić. To samo dotyczy montażu wideo, obsługi klienta czy robienia grafik — są to czynności, które mogą być wykonane przez kogoś innego taniej, a ty zyskujesz czas na działania o większej wartości.
To nie znaczy, że masz teraz nigdy nie sprzątać ani nie gotować — jeśli to cię relaksuje albo sprawia przyjemność, jasne, rób to. Ale jeśli czujesz, że nie masz czasu na rzeczy, które naprawdę rozwijają twój biznes czy przynoszą realny dochód, a jednocześnie tkwisz w obowiązkach, które można kupić taniej na rynku, to zacznij stopniowo delegować. W Excelu możesz stworzyć prostą tabelę: z jednej strony wpisujesz, ile kosztuje dana czynność (np. sprzątanie, gotowanie, montaż), z drugiej — ile zarabiasz w tym czasie. Gdy porównasz wyniki, zobaczysz, że kupowanie taniego czasu z rynku może dać ci realny zysk.
I to by było na tyle — to 11 sposobów na to, jak zarabiać więcej. Daj znać w komentarzu, który z nich najbardziej do ciebie przemówił.